Podróże

SUZHOU I ZHOUZHUANG

on
2 października 2018

     Tytuł „miasta wodnego nr 1 w Chinach” krzyczący z broszur i reklam zobowiązuje, a przynajmniej zobowiązywać powinien. Zhouzhuang – bo o nim mowa – jednak moich oczekiwań nie spełnia. Może były zbyt wysokie? Zaczynam się zastanawiać, czy to faktycznie wszystko, co w kwestii miast poprzecinanych kanałami wodnymi Chiny oferują. Czytałem przecież o nich całkiem sporo, zobaczyłem wiele fantastycznych zdjęć, które zaostrzyły mój apetyt, a tymczasem rzeczywistość – choć całkiem przyjemna – okazała się daleka od oczekiwań i wyobrażeń. Miano wodnego miasta zachęca do rozpoczęcia zwiedzania od krótkiego rejsu łodzią. Odrzućcie jednak wizje wiatru smagającego twarz i błogiej ciszy. Łodzie (przynajmniej te z napędem motorowym) to zamknięte konstrukcje z szybami, których nie należy odsuwać z powodu włączonej klimatyzacji i przewodniczką o zadziwiająco donośnym głosie, nie wiedzieć czemu posiłkującą się do tego przenośnym głośniczkiem. Wątpliwą zaletą tego połączenia jest całkowite zagłuszenie odgłosu ryczącego silnika. Do miasta można dostać się właśnie na pokładzie jednostki pływającej, bądź standardową drogą lądową i ta druga opcja jest zdecydowanie sensowniejsza. W czasie „rejsu” nie zobaczycie i tak niczego zbyt ciekawego, a zaoszczędzicie trochę pieniędzy. Jeśli ktoś ma taką wolę, zdecydowanie lepiej wsiąść na jedno z czółen napędzanych przez lokalnego mieszkańca i za zobaczyć miasto od strony kanałów. Przyjemność kosztuje 120RMB i trwa pół godziny. Nie zobaczymy jednak prawie nic ponadto, co zobaczylibyśmy spacerując brzegiem, wić inwestycję należy dobrze przemyśleć.

      Zhouzhuang uzyskało znak AAAAA, nadawany przez Chińską Narodową Izbę Turystyki. Jest to najwyższe odznaczenie (najniższe – pojedyncze  A ) i do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć aż tak ogromnego szumu wokół tego miejsca. Jest również wymieniane jako jedno z piękniejszych miejsc w Chinach i z tą opinią kompletnie się już nie zgadzam. Sześćsetletnie białe domy kryte czarnymi dachówkami tworzą wraz z siecią kanałów fantastyczny widok, lecz jeśli miałbym polecić miejsce podobne (a w mojej opinii zdecydowanie bardziej warte uwagi), bez wahania wskazałbym na mniej popularne Wuzhen . O nim jednak napiszę w kolejnym wpisie. Za bilet wejściowy do Zhouzhuang zapłacicie 100RMB.

    Wśród kanałów „miasta wodnego nr 1 w Chinach” spędzam pół dnia, zaś moim kolejnym przystankiem jest Suzhou i słynne ogrody wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W godzinach rannych staję przed bramą największego z ogrodów Wenecji Wschodu i czwartego pod względem wielkości w Chinach – Zhuo Zheng Yuan (Ogrodem Pokornego Zarządcy). Zajmujący niespełna 13 akrów ogród ma ponad pięćsetletnią historię, którą trudno byłoby tu spisać. Przechodził z rąk do rąk, podupadał, był odnawiany, stąd jedynie jego fragmenty są częścią pierwotnego projektu. Obecnie, wraz z pozostałymi ogrodami jest jednym z miejsc w Chinach w których wypada być, lecz stracił równocześnie podstawową cechę, która przyświecała jego projektantom – ciszę i spokój. Aby być w stanie zobaczyć ogród bez tłumu turystów, trzeba byłoby odwiedzić go w środku nocy, włamując się do środka. Zupełnie poważnie – chmary turystów lokalnych i zagranicznych niestety uniknąć się nie da. Jeśli ogród jest otwarty, równoznaczne jest to z ogromną ilością osób go odwiedzających. Jedyną rzeczą, jaką można zrobić, to wybrać datę jak najmniej turystyczną i stawić się na miejscu chwilę przed godziną otwarcia. Zyskamy wtedy choć odrobinę spokoju i intymności. Ja niestety zwiedzam w dużej części niesiony falą turystów, co mimo wszystko nie odbiera im całego uroku. Suzhou najlepiej odwiedzić z końcem czerwca, gdyż wtedy w ogrodach zakwitają kwiaty lotosu, lecz ceną za zwiększone doznania wizualne są mordercze temperatury w czasie dnia popychające słupek rtęci ponad linię 35 stopni i turyści w sporej liczbie.

     Drugim z ogrodów, który odwiedzam jest Shizi Lin (Lion Grove Garden). Choć nie tak wielki jak Ogród Pokornego Zarządcy, jest od niego starszy o prawie 200 lat. Jego wygląd również jest kompletnie odmienny, jako że sławę zawdzięcza głównie fantazyjnie ukształtowanym skałom, kryjącym w sobie labirynt tuneli i przejść. Oba ogrody wyglądają kompletnie odmiennie, więc nie warto zadowalać się wizytą w tylko jednym. Wybierać można spośród dziesięciu obiektów, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Warto na pewno wziąć pod uwagę nocną wizytę w Ogrodzie Mistrza Sieci (19:30-22:00 od połowy marca, do połowy listopada).

     Suzhou jako miasto jest ogólnie rzecz biorąc bardzo urokliwe. Jeśli jesteśmy w Szanghaju, wyjazd do Suzhou nie powinien nastręczać żadnych problemów czasowych. Odległość 84 km pociąg pokonuje w 23 minuty. Co prócz ogrodów jednak warto w Suzhou zobaczyć? Z pewnością Wielki Kanał. Ciągnący się przez 1700km od Hangzhou aż do Pekinu ma swoje początki w 5 wieku p.n.e. Ponownie nie warto wsiadać na łódź zabierającą nas na półtoragodzinny rejs. Połowa czasu to powrót tą samą drogą, obsługa marudzi by nie otwierać okien, co po zapaleniu świateł w drodze powrotnej dość mocno utrudnia obserwację czegokolwiek. Nie pomaga też lokalna piosenka zagrana i zaśpiewana przez lokalną dziewczynę. Zdecydowanie lepiej wybrać się na bardzo długi spacer brzegiem kanału. Jeśli macie więcej niż 175cm wzrostu – wasze nogi i tylna część ciała bardzo to docenią. Na wielu łodziach krzesła ustawiane są (siedzi się na standardowych, drewnianych krzesłach wstawionych po prostu na łódź) w minimalnych odstępach, uniemożliwiających osobie zawyżającej azjatycką średnią wzrostu zajęcie jakiejkolwiek komfortowej pozycji. Nocą nie zdołacie również zrobić z łodzi żadnych sensownych zdjęć, więc wszystko przemawia na korzyść spaceru. Ponadto możecie trafić na dość liczne nad rzeką zgromadzenia ludzi, którzy po zmroku zbierają się by tańczyć, ćwiczyć w rytm muzyki, czy oddawać się innym aktywnościom. Nie zdziwcie się więc, gdy traficie na starsze kobiety wykonujące taniec z mieczem, bądź emerytów w mocno zaawansowanym wieku radośnie pląsających w rytm muzyki Carlosa Santany. Najciekawsze rzeczy można zobaczyć tam, gdzie najmniej się ich spodziewamy.

 

TAGS
RELATED POSTS

LEAVE A COMMENT

MATEUSZ GOSTOMSKI
Shenzhen, CHINY

Cześć, jestem Mateusz i od ponad ośmiu lat mieszkam w Chinach. Jak wygląda Kraj Środka od środka i dlaczego nie wracam na stałe do Europy w ciągu najbliższych lat? Zostań i daj się zabrać do świata tak odmiennego od tego za oknem, że czasem aż trudno uwierzyć.