Felietony

SHENZHEN w czasach 2019-nCoV

on
10 lutego 2020

Wiem, że zapowiadałem na ten tydzień drugi tekst z Laosu, lecz od jakiegoś czasu codziennie wypytywany jestem o sytuację w Shenzhen w obliczu rozprzestrzeniającego się w Chinach wirusa. Wypad na zakupy uzmysłowił mi iż sytuacja w mieście jest na tyle odmienna od zwyczajnej, że warto o tym napisać, tym bardziej, że podobnej szansy mogę już nie mieć. Zapraszam więc do siebie, choć czasy zdecydowanie odwiedzinom Chin nie sprzyjają.

 

O Wuhan pisałem już jakiś czas temu i nie ma sensu, bym ponownie przytaczał informacje o koronawirusie. Sąsiadujące z Hong Kongiem Shenzhen położone jest ok 1000km na południe od objętego kwarantanną miasta i powstało zaledwie 40 lat temu, gdy rząd ChRL zdecydował o utworzeniu tu specjalnej strefy gospodarczej. W tym czasie z wioski rybackiej Shenzhen rozrosło się do 12 milionowego miasta. Jak łatwo da się wywnioskować z tych danych, Shenzhen jest pełne przyjezdnych, a pytanie „skąd jesteś” jest tu na porządku dziennym. Mało kto powiedzieć może, że jest „stąd” i z tego powodu każdego roku w okolicach Chińskiego Nowego Roku miasto wyludnia się w znaczącym stopniu. W Shenzhen mieszkam już od siedmiu lat (plus jeden rok w 2009) i chiński okres świąteczny zawsze uważałem za najlepszy czas w roku. Miasto zyskiwało na przestrzeni, a korzystanie z metra nawet na najbardziej obleganych zazwyczaj liniach, nie prowadziło do irytacji. Naturalnie można było popełnić błąd i udać się w weekend do Ikei, lub do nadmorskiego parku, by przekonać się, gdzie zgromadzili się wszyscy pozostali w mieście, lecz mowa tu raczej o pojedynczych miejscach. Obecnie sytuacja wygląda drastycznie odmiennie.

Od ponad 2 tygodni staram się nie wychodzić z mieszkania, jeśli nie jest to konieczne i podobne podejście ma większość mieszkańców. Na ulicach można spotkać innych ludzi – nie można mówić tu o obrazach rodem z wizji apokaliptycznych – lecz miasto wciąż wygląda na opustoszałe, mimo iż obchody Nowego Roku skończyły się przed tygodniem. Po ulicach przemieszczają się głównie taksówki i prawie puste autobusy, a zwykle zakorkowane drogi, teraz straszą pustkami. Ponoć w Polsce kreowany jest obraz pustych półek sklepowych i ludzi walczących o pożywienie. Nic takiego nie ma miejsca; Większe sklepy działają jak zwykle i są w pełni zaopatrzone. Jedynym zauważalnym brakiem, jaki mnie dotknął, był brak śmietany w jedynym markecie, w którym takową mogłem zakupić. Poza tym, nie zauważyłem żadnych niedogodności. Poza mieszkaniami wszyscy bez wyjątku poruszają się w maseczkach. Są one zresztą obowiązkowe, by wejść do jakiegokolwiek centrum handlowego. Liczba drzwi wejściowych została ograniczona, a przy każdych stoi ochroniarz z termometrem zbliżeniowym, którym sprawdza temperaturę wszystkich, chcących wejść do środka. Kilka dni temu kobieta, która odmówiła założenia maseczki i wdała się w kłótnię z ochroniarzami, została przed jednym ze sklepów spacyfikowana, a po przybyciu policji aresztowana. Zakaszlenie w miejscu publicznym miejscu spotyka się z różnymi reakcjami pozostałych odwiedzających – od zaniepokojonych spojrzeń, po ewidentne zwiększenie odległości od kaszlącego.

Większość sklepów nie oferująca produktów spożywczych jest obecnie zamkniętych. Wspomniana przeze mnie wcześniej Ikea, będąca miejscem wypoczynku mieszkańców (w żadnym innym kraju łóżka i materace w sieci ich sklepów nie są tak dokładnie testowane) zamknęła czasowo wszystkie swoje sklepy w Chinach. W restauracjach, które wciąż działają, trudno znaleźć klientów zamawiających na miejscu. Na ulicach najwięcej ruchu generują za to dostawcy, mknący na swych elektrycznych skuterkach. Do ostatniego zamówienia z pewnej pizzerii dołączono mi bilecik z pomiarami temperatury osoby odpowiedzialnej za pakowanie pożywienia. Dostawcy nie mają obecnie wstępu do stref mieszkalnych i muszą zostawiać zamówienia przy budkach strażników, co wymusza zejście na dół po odbiór posiłku, czy towaru. Działa zresztą większość sklepów online i tak zamówiony wczoraj wieczorem monitor, dotarł do mnie już dziś rano.

Gdy ostatnio wracałem z zakupami zatrzymano mnie na jednym z nowo powstałych punktów kontroli. Zamknięto dla samochodów osobowych drogę prowadzącą do całego obszaru, a wszystkim przechodzącym sprawdza się temperaturę i zbiera informacje dotyczące miejsca ich pobytu w ciągu ostatnich dni i tygodni. Problemy mają czasem osoby wracające z północy. Nasza znajoma chińska para, pochodząca oryginalnie z prowincji Hubei, po powrocie do Shenzhen zastała drzwi swojego mieszkania zaplombowane. Musieli zgłosić się do zarządcy budynku i poinformować o swoim przybyciu. Obecnie poddawani są dwutygodniowej kwarantannie domowej, gdzie nie mogą opuszczać mieszkania. Czynności takie jak wyrzucanie śmieci, czy wyprowadzanie psa na spacer wykonywane są za nich przez pracowników budynku.

Niektóre strefy mieszkalne nie będące oryginalnie zamkniętymi obszarami z bramą wjazdową i pilnującym jej strażnikiem są ogradzane, by zmusić ludzi do korzystania z wyznaczonych wejść. Ma to ułatwić kontrolę i szybsze izolowanie osób zarażonych. W windach pojawiły się pojemniki z chusteczkami jednorazowymi, by nie trzeba było dotykać przycisków. Funkcjonuje też elektroniczna mapa Shenzhen, na której z dokładnością do budynku nanoszone są wszystkie odnotowane przypadki zachorowań.

Zamknięto również większość przejść granicznych z Hong Kongiem i obecnie czynne są jedynie trzy z nich. Z kolei loty międzynarodowe zostały mocno ograniczone przez przewoźników zawieszających tymczasowo swe loty do Chin, a ceny tych wciąż działających, poszybowały w górę. Do końca miesiąca przedłużono też wakacje we wszystkich szkołach w prowincji Guangdong.

Pytany jestem często, czy się boję. W zaistniałej sytuacji tylko osoba bez wyobraźni byłaby kompletnie beztroska, lecz nie pozwalam, by myśl o wirusie całkowicie zdominowała moje codzienne życie. Naturalnie staram się nie wychodzić, jeśli nie jest to konieczne, a po powrocie do domu natychmiast biorę prysznic, lecz wyjścia do sklepu nie postrzegam, jako zagrażającego mojemu zdrowiu. Wiele osób zdecydowało się wyjechać na jakiś czas z Chin, lecz osobiście jestem zdania, że próba opuszczania kraju w tym momencie wiązałaby się z większym ryzykiem, niż pozostanie w domu i przeczekanie kryzysu. W tym roku zimę wolałbym jednak mimo wszystko spędzić w Polsce przy paskudnej pogodzie, niż tutejszej aurze pozwalającej na wyjście w samej bluzie.

Autorem zdjęć jest Li Zheng Hang

TAGS
RELATED POSTS
4 komentarze
  1. Odpowiedz

    Anonim

    11 lutego 2020

    Niektóre zdjęcia wyglądają jak rendery.

    • Odpowiedz

      mattgost

      11 lutego 2020

      Trochę tak i fakt, że ulica na zdjęciu jest zupełnie pusta, nie oznacza, że za chwilę nie pojawią się na niej jakieś pojazdy. Inna sprawa, że w normalnych okolicznościach taki widok nie miałby miejsca bez względu ile czekałoby się na dogodne warunki.

  2. Odpowiedz

    DennyGo

    12 lutego 2020

    Shenzhen jest zawsze taki podczas chińskiego nowego roku! wszyscy rozpraszają się do swoich wiosek, a miasto jest puste!

    • Odpowiedz

      mattgost

      12 lutego 2020

      Jak najbardziej, wspominałem zresztą o tym w tekście. Różnica taka, że obchody chińskiego nowego roku skończyły się już jakiś czas temu, a miasto wygląda jakby nadal trwały. Zazwyczaj miasto pustoszeje w tym stopniu na jakiś tydzień, tymczasem obecnie są to już trzy i biorąc pod uwagę sytuację, w najbliższym czasie nie zanosi się na drastyczną zmianę.

LEAVE A COMMENT

MATEUSZ GOSTOMSKI
Shenzhen, CHINY

Cześć, jestem Mateusz i od ponad ośmiu lat mieszkam w Chinach. Jak wygląda Kraj Środka od środka i dlaczego nie wracam na stałe do Europy w ciągu najbliższych lat? Zostań i daj się zabrać do świata tak odmiennego od tego za oknem, że czasem aż trudno uwierzyć.