SIGUNIANGSHAN – trzy dni u czterech sióstr
Na informacje o Siguniangshan natrafiłem przypadkiem, przeglądając informacje o trasach z Chengdu na zachód Syczuanu. W polskiej strefie blogowej praktycznie nieobecne, na zagranicznej i na youtubie również pojawiające się raczej w niewielu odsłonach, jawiło się jako miejsce prawie nieodkryte. Dziwne, gdyż przy głębszym zagłębieniu się w temat, okazuje się że miejsce to znajduje się na liście UNESCO i jest atrakcją chińskiej rangi AAAAA (najwyższy stopień). Widząc liczbę samochodów zaparkowanych przy głównej drodze zostaję uświadomiony, że lokalnie miejsce to nie jest już pomijane.
Im dalej na wschód Syczuanu, tym paranoja wirusowa staje się wyższa. W hotelu poza standardowymi wymaganiami kodów zdrowotnych, pojawia się też pytanie w jaki sposób dostałem się do Siguniangshan z Danby. Gdy zostaję poproszony o numer rejestracyjny samochodu, który mnie przywiózł, moja cierpliwość zaczyna kurczyć się w zastraszająco szybkim tempie. Wyposażona najwyraźniej w szósty zmysł recepcjonistka odpuszcza pod wpływem morderczego spojrzenia nr. 10 i w końcu przekazuje mi kartę do pokoju. Rozpoczynam oficjalnie ostatni etap mojej tegorocznej podróży po Syczuanie.
DOLINA HAIZI – 19,2km
Dzień zaczyna się od kłopotów. Genialny system biletowy wymaga rezerwacji internetowej, tyle że nie może być to naturalnie tak proste. Całość nie jest dostosowana do obsługi paszportów, nie akceptując liter w polu poświęconemu numerowi dowodu tożsamości. Załoga bramki biletowej złożona z trzech seniorek nie wie co robić; Naturalnie proste rozwiązanie, czyli zakup fizycznego biletu nie wchodzi dla nich w grę. Dzięki temu spędzam ok. 1,5h na kilkunastokrotnym wypełnianiu aplikacji i demonstrowaniu tego samego błędu, przypominaniu o swojej obecności (panie mają tendencje do strategii na przeczekanie – jeśli udamy, że o nim zapomniałyśmy, to może sobie pójdzie) i wysłuchiwaniu kilku rozmów telefonicznych do przełożonych. Po wszystkich perturbacjach okazuje się, że mogę kupić normalny bilet i przechodzę przez bramę. Zaczyna padać deszcz.
Haizi, zwana też doliną jezior, jest najkrótszą i najdzikszą z trzech okolicznych dolin. Poza początkowym fragmentem nie uświadczycie tu schodów, kładek i innych tego typu atrakcji. Co prawda można przejechać się konno, lecz i tak jest wyjątkowo spokojnie- szczególnie gdy aura nie nastraja do wędrówek jak tego dnia. Pogoda wreszcie przybiera oczekiwane w lecie oblicze, traktując mnie falami deszczu przeplatanego mżawką. Zawieszone nisko chmury leniwie płyną po okolicznych zboczach, przedzierając się przez gęstwinę drzew. Kręcę właśnie jedno z ujęć do filmu, gdy z okolicznych krzaków prosto na mnie wychodzi młody jeleń. Zatrzymuje się na moment i nasze spojrzenia spotykają się na krótką chwilę. W końcu odwraca się i spokojnie oddala w swoją stronę, zostawiając mnie oszołomionego. Nigdy nie spodziewałem się, że w Chinach mogę być świadkiem takiej sytuacji.
Deszcz przybiera na sile, a szlak wypełnia się błotem. Widoczność jest mocno ograniczona, a szkoda, bo w towarzystwie kilku pięciotysięczników i sześciotysięcznika miejsce to musi robić jeszcze większe wrażenie. Docieram do punktu, gdzie dalsza wędrówka przestaje mieć sens – deszcz jeszcze bardziej przybiera na sile a prognozy pogody nie zwiastują poprawy przed wieczorem. Szkoda, bo przede mną wciąż słynne jeziora, lecz w tych warunkach pogodowych mógłbym je równie dobrze przegapić.
Mimo wszystko dzień muszę zaliczyć do udanych. Momenty, gdy deszcz przestawał na krótką chwilę padać były magiczne i żałuję, że widoczność była przez większość czasu tak kiepska. Miło byłoby zobaczyć też choćby szczyty Dafeng i Erfengna które z doliny Haizi wyruszają turyści w towarzystwie lokalnych przewodników. Wejście na Dafeng to jednak wyprawa dwudniowa, choć łatwa technicznie i wymagająca jedynie odpowiedniej kondycji. Trzeba mieć jednak z tyłu głowy, że mówimy tu już o wysokościach porównywalnych z Kilimandżaro.
W dalszych rejonach doliny możliwe jest też rozbicie namiotu – rzecz w Chinach bardzo nieoczywista.
DOLINA SHUANGQIAO – 34,8km
Mierząc blisko 35km jest najdłuższą z całej trójki, a przez wielu uważana za najpiękniejszą, choć jako jedyna nie oferuje widoku na Górę Czterech Sióstr (Sigunianshan). Jest też najchętniej odwiedzaną przez turystów ze względu na komunikację autobusową na całej swej długości.
Na start dnia zafundowana mi zostaje powtórka z rozrywki, czyli batalia o bilet. Proces zostaje nieco przyśpieszony dzięki pokazaniu biletu z poprzedniego dnia i zapewnieniu, że załoga okienek biletowych w Dolinie Haizi dała radę. Że zajęło jej to 1,5h nie jest istotne, ważne że wejście na ambicję działa i tym razem marnuję już tylko niecałe pół godziny.
Niestety przygodę z Shuangqiao trzeba zacząć w autobusie. Z drugiej strony tym sposobem da się dotrzeć do końca szlaku i wrócić tego samego dnia, co w innym przypadku byłoby niewykonalne. Autobus dojeżdża do otoczonego przez kilka pięciotysięczników krańca doliny, gdzie w towarzystwie tłumu turystów przycupnęły charakterystyczne sklepiki oferujące wszystko, co niezbędne dla zmęczonego jazdą autobusem chińskiego turysty – od jedzenia, po pamiątki. Choć sytuacja wygląda niezbyt zachęcająco, niebawem okazuje się, że tłumy zbierają się jedynie w pobliżu przystanków autobusowych, szlak pieszy pozostawiając prawie pusty. W przeciwieństwie do Doliny Haizi ścieżka w Shuangqiao jest w całości poprowadzona specjalnymi kładkami. Z jednej strony zabiera to nieco uroku, lecz w innym przypadku niektórych odcinków nie można by było pokonać. Nie można tu też rozbijać namiotów. Mimo zdecydowanie mniejszej dzikości szlaku, Shuangqiao zapewnia jednak niesamowite widoki, kompletnie odmienne od tych oferowanych przez swoją dzikszą sąsiadkę. Buddyjskie stupy, zalany przez jezioro las, stada jaków, wodospady i górskie potoki, a wszystko w otoczeniu piętrzących się wysoko okolicznych szczytów – Shuangqiao nie warto odpuszczać jedynie ze względu na jej bardziej komercyjny charakter.
Całość doskonale nadaje się dla rodzin z dziećmi. W razie czego można zawsze podejść do najbliższego z kilku przystanków. Niestety na niższych odcinkach szlak jest w kilku miejscach zamknięty, zmuszając mnie do ominięcia sporego fragmentu idąc poboczem. Końcowy odcinek musi być na obecną chwilę pokonany autobusem. Mimo bardziej komercyjnego charakteru Shuangqiao jest zdecydowanie warta odwiedzenia. Pamiętać jedynie trzeba, że wejście do Doliny znajduje się kilka dobrych kilometrów od na zachód od wioski. Można spróbować zabrać się autobusem, lub jednym z lokalnych minibusów.
DOLINA CHANGPING – 29km
Ostatnią z trójki jest Dolina Changping będąca swoistym połączeniem cech pozostałych dwóch. W oryginalnym planie zamierzałem dojść do jej końca i tam rozbić namiot, by kolejnego dnia rano przejść przez przełęcz do znajdującej się po drugiej stronie doliny Bipenggou. Niestety ze względu na samolot do Shenzhen następnego popołudnia oraz niepewną sytuację w Chengdu plan stał się niewykonalny. Problemem byłyby kwestie komunikacyjne z Li County uwydatnione przez moje ostatnie doświadczenia. Pozostaje mi więc mierzyć czas wędrówki, by zdążyć wrócić przed zamknięciem doliny i punktu testów covidowych. Wyniki będą mi niezbędne na lotnisku, więc spóźnienie mogłoby pociągnąć za sobą niepotrzebne komplikacje.
Przygody przy okienku biletowym stają się nieodłączną częścią dnia, choć biorąc pod uwagę czasową tendencję spadkową, po dwóch tygodniach pewnie zszedłbym do czasu 10 minut. Podobnie jak w Dolinie Shuangqiao tak i tu na początki trzeba wsiąść w autobus. Tym razem pnie się serpentynami jednak tylko do początku szlaku i całą drogę w dolinie trzeba pokonywać o własnych siłach. Początkowy odcinek jest wyłożony znajomymi kładkami i drewnianymi schodami, lecz od pewnego momentu przechodzi w ścieżkę gruntową. Popularnym środkiem transportu są tu konie, które z turystami na grzbietach mijają mnie kilkukrotnie. Changping mimo bliskiego sąsiedztwa pozostałych dolin także oferuje całkowicie inne widoki i odczucia. Spogląda na mnie ośnieżony sześciotysięcznik Yaomei Feng (6250m), który zostaje po pewnym czasie zostaje z tyłu – zasnuty już chmurami. Im dalej idę, tym mniej ludzi spotykam. Nie licząc kilku przewodników prowadzących konie jestem od pewnego momentu chyba jedyną osobą pokonującą całą drogę pieszo. Jest pięknie, lecz po trzech dniach w dolinach zaczyna mi brakować możliwości wyjścia gdzieś wyżej i zmiany perspektywy. Łatwo zapomnieć, że i tak jestem przecież na wysokości blisko 4,000m. Podejrzewam, że przejście do Doliny Bipenggou zdecydowanie podnosi i tak niesamowite walory tego miejsca. Jeśli nie ma się w planach noclegu w dolinie (podobnie jak w Dolinie Haizi, tak i tutaj w dalszych fragmentach szlaku można się rozbić) i przejścia przez przełęcz, Changping nie oferuje alternatywnej drogi powrotnej. Szlak jest (z pominięciem kilku rozgałęzień na początku) tylko jeden, więc trzeba wracać po swoich śladach. Wydaje mi się, że w tej sytuacji trasa Changping – Bipenggou jest najciekawszą możliwością.
SIGUNIANSHAN TOWN (RILONG VILLAGE)
Skoro już dokładnie przyjrzeliśmy się każdej z trzech dolin, rzućmy jeszcze okiem na samą wioskę Siguniangshan, będącą miejscem, gdzie każdy przyjezdny się zatrzymuje. Tutaj również daje się zauważyć potężny wpływ turystyki. Restauracje i pensjonaty znajdują się dosłownie wszędzie, a wciąż powstają nowe. Szczęśliwie nikt nie wpadł póki co na pomysł budowania architektonicznych molochów. Osada mimo sporego stopnia komercjalizacji, wciąż w harmonii egzystuje z otoczeniem. A to ono jest tu przecież kluczowe.
Czy warto wpisać Siguniangshan na listę miejsc do odwiedzenia w Syczuanie? Zdecydowanie i to nie tylko, jeśli akurat jesteście w okolicy. Warto spędzić tu nawet 3 dni i zajrzeć do każdej z dolin, a jeszcze lepiej ostatniego dnia zabrać bagaże i po dwudniowej wędrówce dotrzeć do Doliny Bipenggou i stamtąd kontynuować podróż. Biorąc pod uwagę względnie łatwą dostępność od strony Chengdu i niski czas potrzebny na dotarcie, Siguniangshan zaczyna się jawić jako jedna z ciekawszych opcji górskich dla osób nie dysponujących ogromem czasu. Dla pozostałych podróżujących na zachód Syczuanu jest to bez wątpienia kusząca alternatywa dla podróży przez Kangding.
INFO PRAKTYCZNE
- TRANSPORT:
- Z Chengdu West Gate Bus Station – 6:30
- Z Chengdu New South Gate Bus Station – 7: 30
- Z Chengdu Chadianzi Passenger Transport Center – 6:30, 7:00, 7:30, 12:00
- W razie czego można też pytać o autobus do Danby i wysiąść po prostu w wiosce Siguniangshan (znanej też jako wioska Rilong).
- BILETY:
- Internetowy system rezerwacji kilka miesięcy temu nie pozwalał na kupno biletów przez obcokrajowców. Może do momentu wykorzystywania tego tekstu przez jakiegoś czytelnika, sprawy ulegną zmianie. Jeśli nie – da się kupić bilet papierowy, lecz jest to proces wyjątkowo upierdliwy i wymagający trochę samozaparcia.
- Dolina Changpin: CNY 70 (+ CNY 40 za autobus)
- Dolina Shuangqiao: CNY 80 (+ CNY 80 za autobus)
- Dolina Haizi: CNY 60
- Godziny otwarcia kas biletowych: 8:00-16:00
- NOCLEGI:
- W końcowych obszarach dolin Haizi i Changping można rozbić namiot. Jeśli nie macie na to ochoty, w Rilong znajduje się mnóstwo pensjonatów, więc znalezienie miejsca do spania nie powinno być problemem.