Felietony

KONTRASTY CODZIENNOŚCI w Polsce i Chinach

on
11 maja 2020

Jakiś czas temu pytałem Was na profilu facebookowym o tematy, które pragnęlibyście zobaczyć na blogu. Na pierwszy ogień biorę najszybszą z odpowiedzi, czyli „Kontrasty codziennego życia CN vs. PL. Czy prozaiczne sytuacje/czynności zaskakująco różnią się od znanych nam w EU”.

Lista, którą zacząłem sobie na użytek tego artykułu spisywać, szybko zaczęła niebezpiecznie pęcznieć, więc postanowiłem się skupić na tych aspektach, z którymi faktycznie mam styczność na co dzień. Poprosiłem też moją małżonkę, która przed siedmiu laty mieszkała w Polsce, by również dorzuciła swoje trzy grosze. Pamiętajcie, że tekst piszę z perspektywy mieszkańca jednego z większych, chińskich miast i na prowincji zderzyłbym się z zupełnie innymi różnicami.

 

  1. POPULACJA i wszelkie jej konsekwencje

Można zaklinać rzeczywistość, ale ta pozycja znajdzie się na każdej liście dotyczącej Chin. Liczba ludzi jest na tyle zauważalna i na tyle wpływa na całość działania kraju, że nie można jej po prostu pominąć. Przejazd samochodem w godzinach szczytu z jednego końca miasta na drugi może zająć kilka godzin, kupienie biletów na pociąg w pewnych terminach graniczy z cudem, a wyjazd w popularniejsze miejsce w czasie tutejszych świąt narodowych jest jednoznaczny z symulacją egzystencji sardynki w puszce. Kolejnym zjawiskiem w Polsce zupełnie obcym, zaś w Chinach nie będącym niczym nadzwyczajnym są stołeczki ustawione przed co popularniejszymi restauracjami. Często chętnych do wejścia jest po prostu często tak dużo, że trzeba wziąć numerek i poczekać na swoją kolej.

 

  1. JEDZENIE poza domem, bądź zamawiane

Skoro jesteśmy już przy jedzeniu, muszę zwrócić uwagę na kulturę spożywania posiłków poza domem. O ile w Polsce najczęściej zapraszamy do siebie, tak w Chinach spotkania towarzyskie odbywają się przeważnie w restauracjach. Przybytków gastronomicznych jest tak wiele, że znalezienie dogodnego miejsca nie stanowi żadnego problemu (chyba że chce się wybrać zachodnie jedzenie). Jeśli nie mamy ochoty wychodzić na zewnątrz, ani gotować, praktycznie wszystkie restauracje oferują możliwość wysyłki do domu. Zajmują się tym zewnętrzne firmy kurierskie, zrzeszające ludzi nieświadomych kruchości życia, którzy mkną na swoich żółtych skuterkach elektrycznych we wskazane miejsca. Paradoksalnie zamówienie gotowego posiłku jest często tańsze, niż samodzielne gotowanie.

 

  1. WYPAD DO PIEKARNI już nigdy nie będzie taki sam

Mieszkając w Polsce trudno docenić tak prozaiczne rzeczy, jak możliwość zakupienia normalnego pieczywa w każdej piekarni i nie tylko. Nawet przy mocno przetrzebionym asortymencie zawsze znajdzie się coś odpowiedniego, a zakup nie jest związany z jakimkolwiek ryzykiem. Tutaj sprawa wygląda zdecydowanie odmiennie. Zapomnijcie o normalnym chlebie – ten jest w Chinach niepopularny. Uznaniem cieszą się jego słodsze wersje, lub twory z gatunku specyficznych. O „chińskich ciasteczkach” wspominałem już tyle razy, że powinienem zostać kimś w rodzaju ich ambasadora. Wyobraźcie sobie sytuację: macie ogromną ochotę na coś słodkiego, więc znajdująca się nieopodal kawiarnia, zdaje się być doskonałym wyborem. Pomijacie słodką bułkę z parówką, polaną majonezem i inne ciastko z czymś, co wygląda trochę jak chrupiąca posypka – wiecie już że posypka jest dartą wieprzowiną, która nijak nie komponuje się ze słodkim pieczywem, a w gruncie rzeczy z niczym się nie komponuje. Wasz wzrok przyciąga ciemne ciastko, jak w mordę strzelił wyglądające na czekoladowe. Decyzja podjęta zostaje błyskawicznie i już po chwili zatapiacie zęby w zakupionym produkcie. Pierwszy gryz jest trochę rozczarowujący, gdyż okazuje się, że ciastko wcale nie jest czekoladowe. Pełnię smaku odkrywacie jednak dopiero dogryzając się do nadzienia, które okazuje się być suszonym mięsem i solonym żółtkiem gęsiego jaja. Po kilku zakupach, gdy trafiałem na tego typu twory dla smakoszy, przestałem eksperymentować. Nadzienie z czerwonej fasoli jest tu najniższym wymiarem kary. W Shenzhen przynajmniej istnieje jedna niemiecka piekarnia, więc czasem można zamówić coś sensownego.

 

  1. CZĘSTO NIE ROZUMIESZ I NIE JESTEŚ ROZUMIANY

Pomijam kwestię, gdy ktoś po mandaryńsku nie mówi ani słowa, bo wtedy sprawy potrafią być problematyczne. Nawet ogarniając język w podstawowym zakresie, trafiam na sytuacje, gdzie mój rozmówca nie jest w stanie mnie zrozumieć. 9 z 10 taksówkarzy bez żadnego problemu załapie w czym rzecz, lecz trafi się w końcu jeden, który nie będzie miał zielonego pojęcia o czym do niego mówię. Niektórzy z nich będą też używać lokalnych dialektów, co dodatkowo utrudnia komunikację. Co zabawne, spora część rozmówców w pierwsze tempo może w ogóle nie zrozumieć, że mówicie do nich po mandaryńsku – w końcu nie tego oczekiwali po obcokrajowcu – więc prawdopodobnie będziecie zmuszeni powtórzyć. Istnieje też szansa, że osoba znająca trochę angielski, będzie się wstydziła użyć go w rozmowie, bojąc się, że popełni jakiś błąd i narazi na śmieszność. Komunikacja głosowa jest mimo wszystko najmniejszym problemem (mimo występowania tonów itd). Rzeczą, która mnie pokonuje są „krzaczki”. Dla obcokrajowca nie znającego naszego języka wizyta w sklepie nie jest problemem – zawsze może przeczytać nazwę produktu i nawet w przypadku średniej dokładności fonetycznej, z dużą dozą prawdopodobieństwa zostanie zrozumiany. Tutaj możliwości przeczytania czegokolwiek po prostu nie ma, a angielskie tłumaczenia to temat na osobny tekst.

Koniec końców nawet mówiąc po mandaryńsku, istnieje szansa, że w kawiarni, czy restauracji dostaniecie nie to, co zamawialiście.

 

  1. PŁATNOŚĆ BEZGOTÓWKOWA jest wszechobecna

Jedyną rzeczą jakiej Chińczyk prawdopodobnie nigdy nie zapomni wychodząc z domu jest jego telefon komórkowy. Możliwość zapłacenia praktycznie wszędzie za pomocą szybkiego skanu kodu QR praktycznie wyparła metodę płacenia gotówką. W sklepach znajdujących się w pobliżu obszarów biurowych można nawet stać się obiektem niecierpliwych spojrzeń, jeśli postanowi się zapłacić nieodliczonymi pieniędzmi. Za pomocą telefonu można załatwić zresztą wszystko: zamówić jedzenie w restauracji (niektóre nie posiadają standardowego menu w wersji papierowej i kelnerów zbierających zamówienia – skanuje się kod QR, który ładuje na naszym telefonie interaktywne menu, dzięki któremu zamawiamy interesujące nas potrawy i finalnie uiszczamy opłatę), zapłacić za parking nie wychodząc z pojazdu, umówić wizytę lekarską za pośrednictwem odpowiedniej aplikacji, czy nawet posłużyć się telefonem jako biletem na metro, czy inny środek transportu miejskiego.

 

  1. PRAWO JAZDY, które posiadasz, nic nie znaczy

Mimo posiadania papierka od blisko siedemnastu lat, nie jestem upoważniony do prowadzenia pojazdu na terenie Chin. Międzynarodowe prawo jazdy po prostu nie jest tu respektowane. By zdobyć odpowiednie uprawnienia, musiałbym zdać tutejszy egzamin, o którego angielskiej wersji słyszałem różne historie. Każdorazowe wyjście na zewnątrz upewnia mnie zresztą w przekonaniu, że cały ten proces kompletnie mija się z celem, jako iż 99% uczestników ruchu ma wszystkie przepisy głęboko z tyłu. Dość powiedzieć, że parkowałem już jednemu jegomościowi samochód, bo sam nie był w stanie wykonać manewru, blokując nam przez dobre dziesięć minut możliwość przejazdu. Co zabawne, posiadacze chińskiego prawa jazdy mogą bez problemów wystąpić o międzynarodowe, które jest respektowane praktycznie na całym świecie. Wczoraj mijałem przy zjeździe na autostradę delikwenta chcącego wycofać do przegapionego skrętu.

 

  1. PRACA po godzinach

Jeśli narzekaliście kiedyś na nadgodziny w pracy, nie chcielibyście być na miejscu chińskich pracowników. O ile w przypadku obcokrajowców sprawy wyglądają raczej normalnie i pracodawcy są świadomi, że pewne rzeczy po prostu nie przejdą (czasem trzeba ich po prostu uświadomić), tak w przypadku obywateli ChRL sprawy przedstawiają się trochę inaczej. Mało kto może pozwolić sobie na wyjście do domu o czasie, a przypadki powrotu koło godziny 20 nie są niczym niezwykłym. Naturalnie nikt za nadgodziny nie płaci, bo wszyscy pracują ku chwale firmy. Pamiętam jak w swojej dawnej pracy moja małżonka odbierała czasem w sobotę rano wiadomość, proszącą żeby wpadła do pracy, bo trzeba coś zrobić. „Na krótko, tylko do czwartej”. Tematowi pracy poświęcę zresztą kiedyś osobny wpis.

 

  1. PRZERWA OBIADOWA czyli lokalna wersja sjesty

Mimo wychodzenia z pracy o naprawdę różnych porach, okres okołopołudniowy zdaje się być najistotniejszą częścią dnia dla wszystkich chińczyków. Jeśli również ma się ochotę wtedy coś zjeść, trzeba próbować uprzedzić dzikie tłumy, które zalewają pobliskie jadłodajnie. Inaczej skazani zostaniemy na długie stanie w kolejce i brak stolika. Smutnym obrazkiem, który często można zaobserwować, jest McDonalds wypełniony po brzegi szkolnymi mundurkami. Cała operacja przerwy na lunch wiąże się przeważnie z ok. dwugodzinną przerwą, gdy większość instytucji jest nieczynna, a poobiednia drzemka nie jest dla ludzi niczym dziwnym. Goszcząc Chińczyków warto pamiętać, że zestaw żywieniowy złożony z przekąski w trakcie dnia i obiadokolacji jako jedynego sytego posiłku, może nie spotkać się z entuzjazmem.

 

  1. INTERNET I APLIKACJE NA TELEFONIE, które nie działają

Facebook, czy Instagram to elementy codzienności sporej grupy osób. W Chinach można przejść kurację odwykową, jeśli nie posiada się odpowiedniego (płatnego) oprogramowania. Nawet będąc posiadaczem takowego, korzystanie z Google Play jest dla mnie jednak niemożliwe i wszystkie aplikacje muszę instalować poprzez ręczne ściąganie plików apk. Naturalnie wszystkie chińskie aplikacje działają bezproblemowo, lecz poza wechatem nie jestem w stanie znaleźć dla nich żadnego zastosowania. Podobnie ma się kwestia dostępu do internetu – jeśli lubi się jego okrojoną wersję, a google, yt i inne niebezpieczne twory napawają nas obrzydzeniem, poczujemy się tu jak ryba w wodzie. W innym wypadku zaopatrzenie się w odpowiednie oprogramowanie jest niezbędne.

 

  1. WYMIANA WALUTY to droga przez mękę

Szybka wizyta w dowolnym kantorze i temat załatwiony – tak wygląda sytuacja w Polsce. W Chinach nie jest tak różowo, o czym przekonałem się, chcąc rozmienić yuany na dolary amerykańskie przed którymś z wyjazdów zagranicznych. Poszedłem więc do najbliższego banku, gdzie odmówiono mi wymiany, jako że nie posiadałem u nich konta (żeby nie było – miałem ze sobą gotówkę, więc z logicznego punktu widzenia nie powinno to mieć żadnego znaczenia). Wziąłem więc taksówkę i pojechałem do najbliższej siedziby mojego banku. Niestety i tam operacja nie zakończyła się pełnym sukcesem, gdyż zaoferowano mi jedynie możliwość wymiany maksymalnie 500USD. Argumentacja, że jestem tu od iluś lat, w dodatku w związku małżeńskim z obywatelką ChRL i przecież mogę równie dobrze poprosić ją o dokonanie tej transakcji, nie odniosła naturalnie żadnego skutku. Mógłbym wymienić dwukrotnie więcej, gdybym z pracy przyniósł zaświadczenia o zarobkach z oficjalną pieczątką itd. Dałem sobie spokój. Szczęśliwie w Shenzhen znalazłem miejsce, w którym nie trzeba się bawić w konta bankowe i wystarczy paszport. Jest może oddalone o jakieś 40 minut, ale przynajmniej nikt nie zamyka go na czas przerwy obiadowej.

 

Bonus z chińskiego punktu widzenia (spisane przeze mnie na podstawie słownych wyjaśnień małżonki)

 

  1. ŚNIADANIE na zimno

W Chinach standardowe śniadanie zawsze jest ciepłe (jeśli ktoś nie ma zegarka, można go wkręcić, że obudził się dopiero na obiad. Treść bywa podobna – dopisek autora). Często jest to makaron, czy pierożki, podczas gdy w Polsce ciepłe potrawy na śniadanie są raczej odstępstwem od reguły.

  1. CZAS OTWARCIA większości instytucji i sklepów jest mocno ograniczony

W Shenzhen życie toczy się codziennie do późnych godzin nocnych, siedem dni w tygodniu. W Polsce sklepy, poczty i większość innych instytucji jest w soboty zamykanych bardzo wcześnie, a w niedziele w ogóle są zamknięte. Weekend to w Chinach czas największej aktywności dla wszelakich klubów dla dzieci, sklepów i restauracji, gdyż to wtedy ludzie mają czas.

  1. WYSŁANIE, LUB ODBIÓR PRZESYŁKI w Polsce nie jest łatwe

W Polsce chęć wysłania paczki oznaczała wyprawę na pocztę, co było szczególnie uciążliwe zimą i w przypadku cięższych przesyłek. W Chinach Poczta krajowa została całkowicie zepchnięta na margines przez prywatne firmy kurierskie, oferujące o wiele większy zakres usług za niższe ceny. Chcąc coś wysłać, wystarczy zadzwonić po kuriera, którzy odbierze paczkę. Odbiór przesyłek jest równie łatwy i obejmuje doręczenie osobiste, bądź pozostawienie przesyłki w paczkomacie obecnym w każdej strefie mieszkalnej, co przypomina trochę zejście do skrzynki. Rozmiar towaru nie ma tu większego znaczenia i zakupicie w ten sposób praktycznie wszystko.

  1. TRUDNOŚCI W PORUSZANIU SIĘ PO MIEŚCIE

Mieszkaliśmy w Katowicach, więc odniosę się jedynie do tego miasta. Jeśli chodzi o transport publiczny, dotarcie z jednego miejsca do drugiego nie posiadając własnego samochodu potrafiło trwać całe wieki i często było połączone z koniecznością zmiany autobusu, na odjeżdżający z zupełnie innego przystanku, w innej części centrum. W Chinach większość dużych miast posiada sieć metra, która pozwala na uniknięcie korków i w miarę sprawną podróż w dowolną część miasta.

  1. WYPAD NA ŁONO NATURY

Tutaj zdecydowaną przewagę ma Polska. Wystarczy wyjechać kawałek za miasta i już można się znaleźć na łonie natury, z daleka od innych ludzi. W chińskich miastach rolę tę spełniają głównie parki, które w weekendy stają się mocno zatłoczone. O ile na wzgórzach wokół Shenzhen, czy Hong Kongu znajduje się jeszcze sporo szlaków do pieszych wędrówek, tak w miastach pokroju Szanghaju, czy Pekinu sytuacja jest o wiele bardziej utrudniona.

 

Różnice w życiu codziennym pomiędzy Chinami i Polską walą po oczach tuż po wyjściu z domu, jednak po siedmiu latach pobytu na sporą ich część przestałem nawet zwracać uwagę. O innych, jak kwestie związane ze służbą zdrowia, czy rodziną będę jeszcze pisał osobne teksty. Jeśli chcielibyście przeczytać na jakiś konkretny temat, dajcie po prostu znać. Pozostałe zaproponowane przez Was wcześniej teksty również pojawią się na blogu za jakiś czas.

Zapraszam też na mój profil facebookowy, gdzie wrzucam trochę treści, które nie nadają się na poświęcenie im całego tekstu tutaj.

TAGS
RELATED POSTS

LEAVE A COMMENT

MATEUSZ GOSTOMSKI
Shenzhen, CHINY

Cześć, jestem Mateusz i od ponad ośmiu lat mieszkam w Chinach. Jak wygląda Kraj Środka od środka i dlaczego nie wracam na stałe do Europy w ciągu najbliższych lat? Zostań i daj się zabrać do świata tak odmiennego od tego za oknem, że czasem aż trudno uwierzyć.