FACEKINI – na plaży fajnie jest
Lato już w pełni, choć wygląda nieco inaczej, niż wszystkie poprzednie. W Chinach sytuacja maluje się obecnie w nieco jaśniejszych barwach i plaże powoli zapełniają się ludźmi. Plażowanie w Kraju Środka wygląda jednak kompletnie inaczej, niż w Europie. Powód jest dość prozaiczny – dla większości tutejszych kobiet słońce to wróg.
Podczas gdy dla nas brązowa skóra jest elementem mocno pożądanym, tak dla Chinek zdaje się być urzeczywistnieniem wszystkich lęków. Ma to proste uzasadnienie historyczne. Jasna skóra była dawniej domeną osób wyżej urodzonych, zamożnych, bądź piastujących odpowiednie stanowiska, podczas gdy osoby wystawione na działanie promieni słonecznych, przeważnie były pracownikami fizycznymi. W połączeniu z wpajanym przekonaniem, iż słońce przyśpiesza proces starzenia skóry, biała skóra stała się tu jednym z kanonicznym elementów kobiecego piękna. Nic dziwnego, że „kremy wybielające” mające zapewnić alabastrową cerę, cieszą się szczególną popularnością. Otwieranie w Chinach solarium zdaje się mieć podobnie wiele sensu, co stawianie maszyny do wytwarzania lodu na biegunie południowym. Przeciętna Chinka nie wybierze nawet kremu z filtrem o wartości niższej niż 50.
Wychodząc na ulicę w godzinach południowych, twórcy dzieł o wampirach znaleźliby tu multum inspiracji na temat ochrony skóry przez zabójczymi promieniami – od parasolek noszonych przy bezchmurnej pogodzie, po osłony twarzy godne panów z Daft Punk. Gdy osiem lat temu podczas urlopu w Egipcie moja małżonka siedziała nad Morzem Czerwonym pod parasolem plażowym, ubrana w długi rękaw, uważałem to za zjawisko dziwne. Po wypadzie na chińską plażę rozumiem już, że było to bardzo niskie stadium odmienności. Ekspertki ds. mody kobiecej mogłyby w oparciu o chińskie plaże napisać całą książkę, szczególnie jeśli na celownik obrałyby okolice Qingdao. Bo to stamtąd pochodzi pewien szalony twór jakiegoś miłośnika meksykańskich Luchadorów i lateksowych strojów BDSM. Przedstawiam LianJiNi, międzynarodowo znane jako Facekini.
Spokojnie, to tylko próba zdobycia rynków zachodnich. Rzeczywistość wygląda inaczej.
Zdjęcia nie są mojego autorstwa, zostały wyłowione z odmętów chińskiego internetu ? Szczęśliwie tego typu widoki poza Qingdao nie są tak łatwe do namierzenia.