Felietony

„Dziękujemy za cierpliwość i współpracę…”

on
4 czerwca 2018

     …po raz kolejny popłynęło z głośników na pokładzie Boeinga linii China Eastern, w podłokietnikach mającego jeszcze popielniczki. Rozejrzałem się wokół siebie w poszukiwaniu cienia cierpliwości i chęci współpracy. Grupa chińskich pasażerów wstała ze swoich foteli, krzykiem żądając zwrotu pieniędzy za bilety, ktoś inny zaczął nawoływać do opuszczenia pokładu. Ja również daleki byłem od chęci współpracy, a cierpliwość wyczerpała mi się cztery godziny wcześniej. Czytałem o sytuacji, gdy pracownicy lotniska zostali przez sfrustrowany tłum obrzuceni plastikowymi butelkami, więc może podziękowania ze strony obsługi dotyczyły braku tego typu zachowań. Zacznijmy jednak od najlogiczniejszego punktu, czyli od początku.

     Lot z Shenzhen do Szanghaju, na pokładzie którego miałem się znaleźć, odlatywać miał wedle rozkładu o 07:50. Ograniczając cały swój dobytek do bagażu podręcznego, do odprawy stawiłem się w granicach pięciu minut po siódmej. W dużym stopniu spowodowane było to godziną otwarcia stacji metra, które wybrałem ze względów czysto ekonomicznych. Taksówka pozwoliłaby mi na stawienie się na lotnisku o dowolnej porze, lecz zamiast 6RMB zapłaciłbym w granicach 70. Po gorączkowych poszukiwaniach w hali odlotów, okazało się, że China Eastern nie operuje z głównego hallu, a z przedłużenia korytarza do niego prowadzącego. Truchtem ruszyłem więc we wskazanym kierunku. Gdy wreszcie stanąłem przed obliczem wyraźnie niezadowolonego z życia pracownika linii lotniczych, zostałem poinformowany, że spóźniłem się trzy minuty. Nie pomogła argumentacja, że nie mam ze sobą żadnego bagażu, a przez kontrolę osobistą uwzględniając kolejkę, przejdę w ciągu maksymalnie piętnastu minut. Spóźniłem się trzy minuty, więc nie miał zamiaru wydać mi biletu. Jedyną alternatywą był zakup nowego na kolejny lot. Gdy później dowiedziałem się, że samolot na który się spóźniłem wystartował z półgodzinnym opóźnieniem, wezbrała we mnie spora frustracja, lecz najlepsze miało dopiero nadejść. Nie mam tu nawet na myśli próby wyjaśnienia kwestii z przedstawicielem linii lotniczych, że skoro samolot odleciał spóźniony pół godziny, to moje trzy minuty nie powinny robić jakiejkolwiek różnicy, jako że w tym wypadku poinformowany zostałem jedynie, że pół godziny nie jest liczone jako opóźnienie samolotu. Wtedy jeszcze nie rozumiałem.

     Kolejny lot zaplanowano na godzinę 09:30, więc wygodnie ulokowałem się wśród współpasażerów przed bramką siódmą. Gdy na parę minut przed planowaną godziną odlotu nie otworzono nawet bramki, jasnym stało się, że tym razem ekstremalnie trudna operacja odlotu o czasie znów nie zakończy się sukcesem. Gdy na wyświetlaczach w miejscu 09:30 pojawiła się godzina 11:40, zebrani zareagowali w większości jedynie westchnieniem zrezygnowania. Dwie godziny później, w reakcji na informację o kolejnej godzinie opóźnienia, przed pracownikami lotniska zebrała się spora grupa osób żądająca wyjaśnień. Winę za opóźnienie zrzucono początkowo na pogodę w Szanghaju, potem zaś w bliżej nieokreślonym miejscu na trasie przelotu. Pomijając fakt, że na wysokości bliskiej 10 000 metrów można przegapić wybuch jądrowy, pogoda jest bardzo wygodnym czynnikiem sprawczym. Wszak linie lotnicze robią wszystko co w ich mocy, by dostarczyć nas z miejsca na miejsce, jedynie aura płata im figle – to wszak nie ich wina. Gdy atmosfera zaczęła robić się gorąca, zdecydowano o rozdaniu pasażerom puszek z napojami, oraz suchego prowiantu. To uspokoiło nastroje na jakiś czas. Burza rozpętała się ponownie, gdy z głośników popłynęła informacja o wpuszczaniu pasażerów na pokład innego samolotu udającego się do Szanghaju. Dość nieszczęśliwie zbiegło się to czasowo z informacją, że nasz samolot opuści Shenzhen koło godziny 14. Gorąca sytuacja podbramkowa zaowocowała zdobyciem pierwszego gola przez pasażerów. Wpuszczono nas na pokład, standardowo wyjaśniono procedury bezpieczeństwa i poproszono o zapięcie pasów. Równocześnie poproszono o pół godziny cierpliwości. Po dwudziestu minutach zaczęto rozdawać gorące posiłki i jasnym stało się, że poprzednia deklaracja była oczywistą bzdurą. Posiłki zostały pochłonięte przez pasażerów bez zbytniego pośpiechu, pojawiły się wózki z napojami, oraz komunikat proszący o jeszcze „trochę minut cierpliwości” (some more minutes). Gdy po godzinie pilot wspomniał coś o czterdziestu minutach, dziękując na koniec za cierpliwość i współpracę, na pokładzie wybuchła wrzawa, przez którą jakimś cudem przebił się głos chłopca krzyczącego „oddajcie pieniądze za bilety”. Coraz częściej dało się słyszeć nawoływania do opuszczenia pokładu, stłumiony jednak przez lampkę proszącą o zapięcie pasów, oraz personel sprawdzający, czy warunek ten został przez wszystkich spełniony. „Stalowy ptak” ożył, majestatycznie odsunął się od rękawa i… zatrzymał się kilkanaście metrów dalej. W pozycji tej pozostał przez kolejne pół godziny, finalnie odrywając się od ziemi po godzinie 15:20.

     Obsługa klienta China Eastern w Szanghaju tłumaczyła opóźnienie problemami z wieżą kontroli ruchu. Wersja z pogodą brzmiałaby dość komicznie biorąc pod uwagę bezchmurne niebo na całej trasie przelotu. Jakiekolwiek powody opóźnienia były – absolutnie nie były winą linii lotniczych, więc o żadnym odszkodowaniu mowy być nie może.

     Powyższy problem nie jest absolutnie odosobniony i dotyczy krajowego ruchu lotniczego jako takiego. Staje się on zresztą coraz głośniejszy i coraz bardziej znane osoby chińskiego świata biznesu i show biznesu, zaczynają wyrażać swoje niezadowolenie z obecnego stanu rzeczy. Winą oficjalnie obarcza się na dwa czynniki. Pierwszym jest lotnictwo wojskowe, kontrolujące około 80% przestrzeni powietrznej nad krajem, co ma powodować zbyt niską liczbę tuneli powietrznych w przełożeniu na dynamicznie rozwijającą się cywilną flotę lotniczą. Siły zbrojne zaczynają być jednak zirytowane zrzucaniem na nie winy i wskazują, że prawie połowa opóźnień spowodowana jest złą pracą zarządu linii lotniczych, podczas gdy aktywność wojskowa jest bezpośrednią przyczyną jedynie 7% z nich. Drugim oficjalnie wskazywanym czynnikiem są zbyt restrykcyjne przepisy lotnicze obowiązujące w Kraju Środka.

     Jakiekolwiek są przyczyny obecnego stanu rzeczy, podróżnym cierpliwość powoli się kończy. Szczęśliwie samolot można tu zamienić na tańszy transport kolejowy, który na wielu trasach mknie z prędkością 300km/h i to wyjście osobom mającym możliwość wyboru zdecydowanie polecam.

     „Sponsorem” tekstu są linie lotnicze China Eastern, których nie wybierajcie, jeśli tylko możecie.

TAGS
RELATED POSTS

LEAVE A COMMENT

MATEUSZ GOSTOMSKI
Shenzhen, CHINY

Cześć, jestem Mateusz i od ponad ośmiu lat mieszkam w Chinach. Jak wygląda Kraj Środka od środka i dlaczego nie wracam na stałe do Europy w ciągu najbliższych lat? Zostań i daj się zabrać do świata tak odmiennego od tego za oknem, że czasem aż trudno uwierzyć.