Felietony

WUHAN 5 dni później

on
28 stycznia 2020

Ten wpis miał się ukazać kilka dni temu i dotyczyć masowej migracji Chińczyków przed najważniejszymi dla nich świętami, czyli Chińskim Nowym Rokiem. Chciałem pofatygować się na stacje kolejowe i autobusowe, żeby udokumentować zebrane tam tłumy. Tymczasem sytuacja uległa drobnej zmianie i wypady w miejsca publiczne nie są z wiadomego względu najszczęśliwszym pomysłem.

Na temat koronawirusa z Wuhan napisano już tak wiele i zrobiły to tak kompetentne osoby, że nie ma sensu, bym powtarzał w tym tekście ogólnodostępne informacje. Zamiast tego porozmawiałem za pomocą komunikatora z kilkoma osobami mieszkającymi na co dzień w Wuhan i obecnie tam przebywającymi, by dowiedzieć się, jak naprawdę wygląda sytuacja dla zwykłych obywateli.

Punktem wyjściowym tego krótkiego tekstu jest zamknięcie miasta 23 stycznia. Wszystkie osoby przebywające na jego terenie nie mogą go od tego czasu opuścić i nikt nie może wjechać do środka. Cała sytuacja jest dodatkowo szczególna, gdyż ma miejsce w okresie największej migracji ludności na świecie, gdy miliony Chińczyków wracają do swych rodzinnych domów, by świętować nadejście nowego roku. To tutejsze najważniejsze święta, będące odpowiednikiem naszego Bożego Narodzenia. Tysiące ludzi chcących wrócić do swoich rodzin, zostało uziemionych w Wuhan, bez konkretnych informacji, jak długo może to potrwać. Jak wygląda sytuacja 5 dni później oczami lokalnych mieszkańców? Oto wypowiedzi trzech osób przebywających obecnie w zamkniętym mieście:

Większość ludzi stosuje się do zaleceń władz i pozostaje w domach. Nie zauważam śladów paniki, wszyscy zdają się rozumieć sytuację i stosują się do zaleceń rządu. Nie działa transport publiczny, a na ulicach można zauważyć patrole policyjne. Drogi są praktycznie puste. Wszystkie miejsca pracy i szkoły są zamknięte do odwołania, czynne są jedynie większe sklepy. Jeśli ludzie wychodzą z domów, to właśnie na zakupy. Informacje na temat bieżącej sytuacji czerpiemy z mediów i od znajomych.

 

Od sześciu dni praktycznie nie wychodzę na zewnątrz, więc trudno ocenić mi jak wygląda życie w mieście. Trochę się boję. Rząd prosi o pozostawanie w domach, a w razie konieczności wyjścia o noszenie masek ochronnych, więc stosuję się do zaleceń. Przez okno nie widzę praktycznie żadnego ruchu samochodowego, transport zbiorowy nie działa. Nie ma konkretnych informacji o zakończeniu kwarantanny, otwarciu szkół i miejsc pracy. Obecnie wszystko jest zamknięte. Wokół krąży wiele różnorakich plotek i trudno określić, które są prawdą, a które nie.

 

Kwarantanna nie jest dla mnie bardzo odczuwalna, jako że w trakcie obchodów Chińskiego Nowego Roku i tak przeważnie zostaję w domu. Jak słyszałam od znajomych sytuacja w sklepach jest całkiem dobra. Po pierwszych dniach zamknięcia miasta, gdy ceny poszły w górę, a z półek zniknęła większość produktów, wszystko wróciło do normy. Na razie nie ma żadnych informacji, jak długo obecny stan rzeczy się utrzyma.

Niedawno pocztą pantoflową otrzymałem nagranie rzekomej pielęgniarki jednego ze szpitali, która twierdzi, że sytuacja jest dramatyczna, szpitale nie są wystarczająco zaopatrzone, a ludzie umierają nie otrzymawszy pomocy. Na tego typu materiały można trafić za pomocą jakiejkolwiek wyszukiwarki, lecz trudno zweryfikować ich autentyczność. Zdroworozsądkowo podchodząc jednak do sprawy, gdyby wirus dziesiątkował ludność w takim tempie, jak podają niektórzy zwolennicy teorii spiskowych, w mieście powoli nie miałby się już chyba kto zarażać. Robiąc wczoraj dodatkowy research do tego tekstu, natrafiłem na nagranie przedstawiające służby w kombinezonach ochronnych wywożące kogoś z domu i wszystko by pasowało, gdyby nie fakt, że pogoda na filmie nijak nie przypomina zimy. Tymczasem film wykorzystano do zobrazowania obecnej dramatycznej sytuacji w mieście. Nawet na jednym z polskich portali trafiłem na artykuł o opustoszałym Wuhan ilustrowany częściowo zdjęciami Hong Kongu. Do tego typu rewelacji staram się więc podchodzić raczej sceptycznie, zakładając że światowe kanały informacyjne natychmiast podchwyciłyby temat, gdyby coś faktycznie było na rzeczy. Choć wszyscy zgadzają się, że rząd chiński podejmuje w walce z epidemią właściwe kroki i zamknięcie Wuhan było konieczne, tak pojawiają się też głosy, że reakcja przyszła o kilka dni za późno. Problemem jest fakt, że przed objęciem miasta kwarantanną, Wuhan opuściło około 5mln osób.

W Shenzhen również daje się zauważyć pewną nerwowość, lecz wszystko działa normalnie. Na ulicach widać po prostu zdecydowanie mniej ludzi, a w restauracjach jest się jednym z kilku klientów. Gdy przedwczoraj pojawiła się plotka, że miasto również może zostać zamknięte, półki sklepowe natychmiast zostały wyczyszczone. Bezproblemowo można zamawiać za to jedzenie do domu. Szkoły przełożyły dzień otwarcia, by monitorować sytuację i dopiero wtedy podjąć odpowiednie decyzje. Niebawem ludzie zaczną do Shenzhen wracać po świętach i wszyscy obawiają się, że może to spowodować pojawienie się w mieście wirusa na większą skalę.

 

Na koniec naszła mnie refleksja, jak z taką sytuacją poradzono by sobie w naszym kraju? Trafiłem wczoraj na rysunek, który całkiem nieźle ilustruje moją wizję. Obyśmy nigdy nie zostali zmuszeni do stawienia czoła podobnej sytuacji, gdyż nasza służba zdrowia nie daje rady nawet z bieżącymi sprawami.

https://andrzejrysuje.pl/

TAGS
RELATED POSTS

LEAVE A COMMENT

MATEUSZ GOSTOMSKI
Shenzhen, CHINY

Cześć, jestem Mateusz i od ponad ośmiu lat mieszkam w Chinach. Jak wygląda Kraj Środka od środka i dlaczego nie wracam na stałe do Europy w ciągu najbliższych lat? Zostań i daj się zabrać do świata tak odmiennego od tego za oknem, że czasem aż trudno uwierzyć.