LIJIANG – w krainie wiecznej wiosny
Ten wyjazd miał się nie udać. Gwoli prawdy odwołałem już nawet bilety lotnicze, będąc przekonanym, że kilkanaście przypadków wirusa w Shenzhen i nadanie miastu żółtego statusu, całkowicie przekreśliło jakiekolwiek plany wyjazdowe. Jakież było więc moje zdziwienie, gdy przeczytałem wiadomość, że prowincja Yunnan zaczęła wpuszczać mieszkańców Shenzhen przy okazaniu kodu 48h. Dopiero gdy o 4 nad ranem wsiadam do taksówki na lotnisko, dociera do mnie, że naprawdę na tydzień uda mi się wyrwać z miasta.
Północny Yunnan miał początkowo być częścią mojego letniego wyjazdu do Gansu i Zachodniego Syczuanu, jednak ze względu na przełożenie odwiedzin tej ostatniej prowincji na – mam nadzieję – bliższą przyszłość, Yunnan również musiał poczekać. Skoro miałem jednak możliwość zimowego wyjazdu, doszedłem do wniosku, że lepiej rozbić całość na dwa krótsze wypady, co zdecydowanie ułatwi ich organizację w kontekście urlopu.
Yunnan określany jest często mianem krainy wiecznej wiosny i już opuszczając pokład samolotu, dostrzegam tu pewną zasadność. Choć jest koniec stycznia, słońce świeci mocno, zachęcając do pozbycia się kurtki. Nie spodziewam się jeszcze, jak odmienny obraz będę obserwował za oknami lotniska w Shangri-La w dniu powrotu, lecz nie wybiegajmy zbyt daleko w przyszłość.
Lijiang odwiedziłem już podczas mojej pierwszej wizyty w Chinach i stał się wtedy moim ulubionym miejscem w Kraju Środka. Od tego czasu wiele się zmieniło – zarówno w Chinach, jak i w moim postrzeganiu tego kraju. Do tego doszły liczne opowieści o postępującej komercjalizacji miasta i tłumach turystów, które dodatkowo budziły moje obawy i prowokowały pytanie: „Czy ten wyjazd nie zrujnuje obrazu, jaki utrwalił mi się w pamięci przed piętnastoma laty?”.
W 2007 moje plany pokrzyżował deszcz. Styczeń jest miesiącem z jedną z najniższych średnich opadów w roku, stąd żywię nadzieję, że tym razem nie napotkam żadnych przeszkód. Nim dotrę do głównego punktu podróży, mam dwa dni w Lijiang, które postanawiam sensownie wykorzystać.
Nasz (bo przyjechał ze mną mój serbski przyjaciel Nenad, którego poznaliście już przy okazji tekstu z Sanqingshan) hotel znajduje się na terenie starego miasta, nieopodal targu. Już na starcie okazuje się, że na miejscu podchodzą do kwestii wirusowych dość specyficznie. Wszystkie wejścia na teren starego miasta zastawione są automatycznymi bramkami z wykrywaczami twarzy. By móc przez nie przejść, trzeba się uprzednio zarejestrować, okazując aplikację z kodem zdrowotnym i negatywnym wynikiem testu z okresu ostatnich 48h. Wygląda na to, że wirus może zaatakować jedynie dany obszar, wokół którego można już spacerować bez obostrzeń. Jedyną zaletą bramek jest to, że po początkowej rejestracji, przy każdym kolejnym wejściu wystarczy podejść do kamery, co ogranicza każdorazowe wyciąganie telefonu i otwieranie aplikacji z kodem.
Pierwsze kroki kierujemy na wzgórze Shizishan (Lion Hill) i obejmujący je park. O ile w samym parku nie ma nic ciekawego, to ze szczytu znajdującej się na szczycie pagody rozciąga się doskonały widok na okolicę. Pamiętam, że w 2007 roku w deszczowy poranek kupiłem tam tradycyjny obraz od jakiegoś starszego mężczyzny. Obecnie za wstęp na teren parku trzeba uiścić opłatę w wysokości 50RMB, lecz jest to najlepsze miejsce, by spojrzeć na stare Lijiang z góry. Piętrząca się w oddali, pokryta wiecznym śniegiem Góra Nefrytowego Smoka jest dla mnie nowym elementem krajobrazu. Przed piętnastoma laty Lijiang zaoferowało mi jedynie nieustanny deszcz, ukrywając sporo swego uroku, więc już pierwszego dnia zostaję nagrodzony za ponowną wizytę w mieście. U mych stóp rozciąga się czarna, pofalowana powierzchnia tradycyjnych dachów zabudowy starego miasta, otoczonego przez nowszą, typową dla Chin współczesną zabudowę. W 1996 roku doszło tu do silnego trzęsienia ziemi o sile 7,0 w skali Richtera. Paradoksalnie mimo poważnych zniszczeń, to budynki starego miasta wykazały w obliczu kataklizmu większą trwałość, niż ich nowsi krewni. Rok później stara część Lijiang została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, co z jednej strony zapewniło obszarowi zastrzyk gotówki i napływ turystów, z drugiej zaś spowodowało wzrost cen, który zmusił wielu lokalnych mieszkańców z mniejszości Naxi do przeprowadzki.
Opuszczamy park i kierujemy się na północ, by Idąc bulwarem ciągnącym się brzegiem rzeki, dotrzeć w końcu do Black Dragon Pool Park. To tu znajduje się miejsce widniejące na większości broszur reklamowych miasta i całej prowincji. Na środku jeziora znajduje się Pawilon Deyue, którego tło stanowi przy dobrej pogodzie potężny masyw Góry Nefrytowego Smoka. Zobaczcie zresztą sami:
W normalnych okolicznościach przez park musi się przetaczać fala turystów, lecz ze względu na sytuację wirusową i niezbyt turystyczny okres nie widać wokół przesadnie wielu ludzi. Większość z nich stanowią lokalni mieszkańcy, którzy na teren parku mają darmowy wstęp i traktują go jako zwyczajne miejsce odpoczynku i spotkań. Do parku dojechać można autobusem, lecz jest on na tyle blisko starej części Lijiang, że spacer jest zdecydowanie lepszą opcją.
Samo Stare Miasto zdążyła wziąć w objęcia komercja i poza barami, restauracjami i dziesiątkami identycznych sklepików, najczęściej można zobaczyć lokalnych fotografów prowadzących po kolejnych punktach przebrane w „tradycyjne” stroje turystki. Zakładów świadczących pełnię usług (rozpoczynając od makijażu i wypożyczeniu stroju zaczynając) jest tu multum i z tego co widać, cieszą się wśród Chinek sporą popularnością. I o ile w szczycie sezonu turystycznego dłuższy pobyt tu może być męczący ze względu na tłumy ludzi, tak ja ponownie jestem w stanie zachwycić się urokami tego miejsca. Bo trzeba powiedzieć, że pomimo swego komercyjnego charakteru, Stare Miasto w Lijiang ze swymi brukowanymi uliczkami, kamiennymi mostami i kanałami, jest miejscem wyjątkowym i warto je odwiedzić – szczególnie wczesnym rankiem, gdy ulice są jeszcze opustoszałe i pozwalają cieszyć się oryginalnym charakterem tego miejsca. Kompletnie odmienne oblicze stara część Lijiang pokazuje po zmroku, gdy rozbłyska iluminacją.
A przecież Lijiang to nie tylko Stare Miasto, jednak o atrakcjach znajdujących się w pobliżu napiszę w kolejnych tekstach z północnej części prowincji Yunnan.
INFO PRAKTYCZNE
- DOJAZD: Do Lijiang dotrzeć jest bardzo łatwo. Lotnisko Lijiang Sanyi obsługuje jedynie połączenia krajowe, lecz oferuje na chwilę obecną aż 40 różnych tras. Od 2019 roku pomiędzy Lijiang i Kunming podróżować można szybką koleją, co ograniczyło czas podróży pociągiem z 9,5h do 3,5h.
Lion Hill Park
- BILETY: 50 RMB
- GODZINY OTWARCIA: 06:00-20:00
Black Dragon Pool Park
- BILETY: 80 RMB
- GODZINY OTWARCIA: 07:00-21:30
- NOCLEGI: Ogromny wybór, także każdy znajdzie coś dla siebie. Istotna informacja – w większości budynków nie ma ogrzewania, więc zimą przy niskich temperaturach bywa średnio przyjemnie.